Tak słabego, nijakiego, spartolonego filmu nie widziałem od lat. Momentami sprawiał wrażenie parodii samego siebie. Dałem się nabrać na dość chwytliwy tytuł, bo Budapest Noir brzmi nieźle. Ale zawartość to już okropieństwo nie do wytrzymania. Amatorszczyzna w każdym calu. Taki Mariusz Pujszo to przy tym ambitne, solidne kino :(