jego filmy, które dotychczas obejrzałam, niesamowicie mnie zaskakiwały (Jerzy Stuhr, moim zdaniem, jest jednym z najlepszych współczesnych obserwatorów), ale ten film mnie trochę zawiódł. Chyba wolałabym już "Spis cudzołożnic" w konwencji teatru telewizji.
właściwie film jest na tyle kameralny, że - moim zdaniem - nie wybiega
daleko od konwencji teatru telewizji. Wszystkie środki typowo filmowe
zostały tu wykorzystane tylko po to, żeby podkreślić "wizyjność" całej
historii, jej nierealistyczność i "zapętlenie" się w pamięci i wspominaniu.
może to być sen głównego bohatera, może być jego 1 wielkie wspomnienie...
jak dla mnie to najbardziej spójny film Stuhra (może poza "pogodą na
jutro", która jest spójna w inną, bardziej komercyjną i pocieszną stronę,
tu natomiast jest po równo tragedii i komedii= najlepszy film Stuhra według
mnie.
Pozdrawiam